Swedenborg - szwedzki da Vinci
Gdyby nie kilka niewygodnych faktów, o tym XVIII-wiecznym uczonym pisałyby podręczniki. Na pewnym etapie kariery, porzucając konwenanse, zszokował otoczenie twierdzeniem, że wie, jak wyglądają zaświaty. Miał też niezwykle współczesny pogląd na życie w kosmosie, a pokaz jego nadprzyrodzonych zdolności doprowadził szwedzką królową do omdlenia. Kim był ten niezwykły człowiek, który przyszedł na świat 325 lat temu?
Emanuela Swedenborga można uznać za patrona tych, którzy doświadczyli czegoś dziwnego i zdecydowali się o tym opowiedzieć. Ten XVIII-wieczny szwedzki uczony będąc u szczytu sławy doznał "kryzysu", po którym - jak przyznał - jego oczy otwarły się na świat nadprzyrodzony. Potem było coraz dziwniej. Swedenborg twierdził, że podczas transów wędrował po zaświatach, a nawet odwiedzał "inne ziemie", przynosząc stamtąd zaskakujące obserwacje. A to tylko niektóre niezwykłe epizody z jego biografii.
Szwedzki da Vinci
Przyszedł na świat 29 stycznia 1688 r. w rodzinie protestanckiego duchownego, późniejszego biskupa, Jespera Swedberga (1653-1735). Osierocony przez matkę, wychowywany był przez kochającą macochę i starszą siostrę. W dzieciństwie wyróżniał się szczególnym zamiłowaniem do teologicznych rozważań, które pozostało mu na całe życie. W tym okresie dały się u niego zauważyć pierwsze oznaki nadprzyrodzonych zdolności: "Kilka razy mówiłem o rzeczach, które, jak uważali rodzice, musiały pochodzić od przemawiających przeze mnie aniołów" - pisał.
Po studiach Emanuel Swedberg (bo takie nazwisko nosił do nobilitacji w 1719 r.) wyruszył w pierwszą ze swoich licznych podróży na Zachód, podczas której studiował pisma Newtona i zetknął się z wieloma sławnymi uczonymi, w tym Edmundem Halleyem (1656-1742). W międzyczasie snuł plany na temat wielkich wynalazków. W liście do swego szwagra, Erika Benzeliusa (1675-1743) - uczonego i bibliotekarza - wspominał o maszynie parowej, "statku, którym ludzie mogą nurkować pod wodę", "pistolecie na powietrze", "uniwersalnym instrumencie muzycznym", a nawet "latającym wozie, który będzie mógł zawisać w powietrzu".
Po powrocie do kraju w 1715 r. rozpoczął współpracę ze słynnym uczonym i wynalazcą Christopherem Polhemem (1661-1751). Mało brakło, by został jego zięciem, jednak zdesperowana narzeczona zmusiła swego brata, by wykradł mu umowę małżeńską. Zawiedziony Swedberg nigdy więcej nie myślał o ożenku (choć nie żył w celibacie). Po nobilitacji i zyskaniu prawa do zasiadania w parlamencie, rzucił się (już jako Swedenborg) w wir pracy. Jako członek Rady Górnictwa wprowadzał w szwedzkich kopalniach nowoczesne rozwiązania techniczne, prowadząc równocześnie studia nad innymi dziedzinami.
Swe wnioski opublikował w "Dziełach filozoficznych i mineralogicznych", dzięki którym zyskał rozgłos w Europie. Pisał tam o sprawach tak przełomowych, jak teoria powstawania planet czy życie w kosmosie. W późniejszych latach zgłębiał tajniki ludzkiej anatomii, starając się znaleźć siedlisko duszy. Niektórzy uważają, że to Swedenborg stworzył pojęcie neuronu, a także zaskakująco trafnie opisał funkcje poszczególnych części mózgu. Dzięki dorobkowi naukowemu mógłby być wymieniany przez podręczniki obok Celsjusza czy Newtona, ale… przeszkadza w tym pewien "niewygodny" fakt. Gdy Swedenborg osiągnął dojrzały wiek, zaczęło się z nim dziać coś bardzo dziwnego.
Wgląd w inny świat
Od 1743 r. prowadził "Dziennik snów", w którym spisywał nękające go koszmary i niezwykle realistyczne wizje. Utrzymywały się one u niego od dłuższego czasu, niekiedy też towarzyszyły im dziwne doznania fizyczne. Składało się to - jak potem pisał - na proces "dostrajania" go do otwarcia oczu na sprawy leżące poza barierą ludzkich zmysłów. Życie Swedenborga wywróciła do góry nogami dziwaczna wizja z kwietnia 1745 r.: "Tamtej nocy otwarte zostały moje wewnętrzne oczy, dzięki czemu miałem możliwość oglądania nieba, królestwa duchów i piekła, gdzie widziałem kilka znanych mi osób" - pisał.
Od tego czasu Swedenborg utrzymywał stały kontakt z nadprzyrodzonym światem. Czasami przybierało to oryginalne formy. Postronni relacjonowali, iż rozmawiał z niewidzialnymi postaciami, a niekiedy zapadał w długie letargi. Zostało mu również objawione, że powinien ujawnić przesłanie ukryte w Biblii, czego dokonał na tysiącach stron "Arcana Celestia" - dzieła, w którym przemycił wiele szczegółów o swoich niezwykłych doznaniach. Choć początkowo publikował anonimowo, z czasem porzucił wszelkie konwenanse i obawy. Prawdziwym szokiem była dla wielu książka "O niebie i piekle", gdzie Swedenborg przyznał otwarcie, że wie, co dzieje się z człowiekiem po śmierci i jak wyglądają zaświaty, które porównał do stanu "między jawą a snem".
Twierdził, że podczas transów przenosił się do miejsca, które nazywał "światem duchów". Jego opisy przypominały w dużym stopniu to, o czym donoszą ludzie, którzy doświadczyli wizji podczas śmierci klinicznej. Według Swedenborga był to rodzaj "strefy przejściowej" między niebem i piekłem, gdzie ludzka dusza może "utknąć" nawet na kilkadziesiąt lat. Świat ten wyglądał jak górska dolina, po której snuli się zmarli. Przed tymi, którzy szykowali się do przejścia na inne szczeble otwierały się wiodące tam "korytarze".
Z księgi dowiadujemy się, że w zaświatach człowiek nadal posiada wygląd i charakter jak za życia. Wszystko zmienia się, gdy wstępuje do nieba i zostaje aniołem - "wyższym duchem" złożonym z czystych emocji. Swedenborg przyznawał, że często (na jawie) zdarzało mu się słyszeć anielską mowę, która miała składać się tylko z samogłosek. Te i inne rewelacje, niepasujące do racjonalistycznego charakteru oświecenia sprawiły, że znalazł się w centrum zainteresowania wielu ludzi, w tym samego Immanuela Kanta (1724-1804). Niektórzy zastanawiali się, czy szwedzki uczony rzeczywiście jakimś cudem nie rozwiązał wielkiej zagadki związanej z tym, co dzieje się z człowiekiem po śmierci.
Mdlejąca królowa
Otoczka tajemnicy sprawiała, że zaczęto poszukiwać dowodów na nadprzyrodzone zdolności Swedenborga. Ujawnił je m.in. w lipcu 1759 r., kiedy po powrocie z Anglii zatrzymał się na niedługo w Göteborgu. Podczas bankietu zebrani zauważyli, że uczony zachowuje się dość dziwnie. W pewnym momencie blady i przerażony oświadczył, że w Sztokholmie (leżącym 400 km dalej) wybuchł pożar. Podniecony krzątał się jeszcze po domu, po czym po kilku godzinach oznajmił: "Na szczęście ogień ugaszono trzy domy od mojego!". Co ciekawe, do tamtejszego gubernatora przybył wkrótce kurier z wieściami o pożarze w stolicy, który rzeczywiście opanowano około ósmej wieczorem.
Najsłynniejszy dowód na kontakt ze światem duchów Swedenborg zaprezentował rok wcześniej przed królową Ludwiką Ulryką (1720-1782), co tak opisał jeden ze świadków: "Przybył on pewnego wieczora na dwór. Królowa wzięła go wtedy na stronę i poprosiła, czy mógłby przekazać jej coś od zmarłego brata - księcia Prus. […] Parę dni później, gdy królowa grała w karty, zjawił się u niej Swedenborg i poprosił o audiencję. Odparła, że może powiedzieć, o co chodzi przed wszystkimi, ale on się upierał". Jak się okazało, podał jej dokładne szczegóły ostatniego spotkania z bratem, co tak poruszyło monarchinię, że prawie zemdlała. Jak potem mówiła, o tym, co wówczas zaszło, wiedziała tylko ona i zmarły.
Podobnych historii jest dużo więcej. Przykładowo, pewnego razu o pomoc poprosiła Swedenborga pani de Marteville - wdowa po holenderskim ambasadorze, którą nachodził dawny wierzyciel męża. Choć była przekonana, że dług nie istniał, nie mogła znaleźć potrzebnych dokumentów. O tym, co działo się dalej, tak pisał jeden ze świadków: "Po kilku dniach Swedenborg powiedział jej, że zmarły otrzymał dowód spłaty tego a tego dnia, podczas lektury słownika, a wezwany do pilnej sprawy, włożył go tam, gdzie skończył czytać. Kwit, jak się okazało, był pod wskazaną stroną".
Życie poza Ziemią
Współczesnych najbardziej szokować mogą poglądy Swedenborga na temat życia w kosmosie. Uważał on, że istnieją nie tylko inne planety, inne rasy, ale nawet inne wszechświaty: "Widziany przez nas kosmos to dowód na istnienie innych światów i ich mieszkańców. […] Nie możemy nawet myśleć, że coś tak ogromnego stworzone zostało wyłącznie po to, by istniała tylko jedna zamieszkana Ziemia" - pisał. Dodawał, że przebywając w zaświatach miał okazję zetknąć się z duchami z innych planet, od których dowiedział się, jak wyglądała ich niegdysiejsza egzystencja.
Wrażenia z duchowych podróży po kosmosie spisał w dziele "O ziemiach w układzie słonecznym…" (1758), gdzie podał m.in. szczegółowy opis pięciu planet pozasłonecznych. Na jednej z nich widzieć miał stworzenia tak potworne, iż nie chciał o nich wspominać. Na kolejnej, "której słońce widoczne było z Ziemi jako gwiazda", spotkał istoty, które przypominały ludzi, choć o bardzo małych oczach i nosach. Zaskakujące jest to, że Swedenborg dostarczył wielu szczegółów na temat panujących tam warunków - od aury po religię i organizację społeczeństwa.
Oskarżony pod koniec życia o herezję, musiał przymusowo wyjechać do Londynu, który traktował jak drugi dom. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1771 r. Swedenborg doznał ataku apopleksji, po czym na kilka tygodni zapadł w stan przypominający letarg. Gdy się ocknął, czuł się nieco lepiej, ale - nad czym bardzo ubolewał - choroba odebrała mu umiejętność "łączenia się" z zaświatami. Nie doszedł już do siebie. Na łożu śmierci oznajmił, że wszystko, co opisał było prawdą i każdy z nas kiedyś się o tym przekona. Kilka lat później jego zwolennicy powołali do życia ruch "swedenborgian" wcielając w życie jego nauki. To, co głosił, przyczyniło się do ukształtowania współczesnych wyobrażeń o życiu po śmierci. Wielu uważa, że Swedenborg opanował sztukę wprowadzania się w inne stany świadomości, doświadczając wizji porównywalnych z tymi, które towarzyszą przeżyciom z pogranicza śmierci. Dla innych pozostaje on wciąż człowiekiem-zagadką i zapomnianym mistykiem - "Buddą Północy".
źródło